Vanessa
Siedziałam na łóżku patrząc pustym wzrokiem
w ścianę naprzeciwko mnie. Wzięłam kilka głębokich wdechów po czym uśmiechnęłam
się do Ethana. Chłopak siedział obok mnie nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
Taka cisza trwała dobre kilkanaście minut aż w końcu przerwało ją pukanie do
drzwi.
-Zostań…-
odezwał się chłopak dotykając opuszkami palców mojego policzka. W pierwszym
momencie pomyślałam, że pójdzie otworzyć, ale on nadal siedział na swoim
miejscu i patrzył mi prosto w oczy.
-Wiesz, że
nie mogę…- odparłam rozumiejąc co ma na myśli. Czy to możliwe, żeby pokochać
kogoś tak z dnia na dzień? By ledwie po kilku dniach móc powiedzieć, że czuje
się coś więcej niż tylko przyjaźń? Przechyliłam głowę czując jak jego dłoń
dotyka mojej bladej szyi. Tak pragnęłam by mnie pocałował.
-Mimo
wszystko nie odpuszczę.- powiedział po czym wpił się w moje usta zaciskając
oczy. Jego ból i cierpienie było wręcz namacalne i po moich policzkach
popłynęła samotna łza. Nie umiałam jednak wyznać Shay prawdy. Wiedziałam jaką
nienawiścią darzy chłopaka.
-Otwórz.-
powiedział spuszczając wzrok. Kiedy tylko chłopak oddalił się otarłam policzki
i wzięłam głęboki wdech. Rozmowę zagłuszały moje myśli, które kołatały się jak
zwariowane po czaszce. W końcu podniosłam się i wymijając Ethana i jakąś
dziewczynę ruszyłam w stronę swojego i Shay pokoju. Słyszałam nawoływanie
chłopaka, ale nie reagowałam. Chciałam wyjechać. Teraz.
Shay
pakowała właśnie rzeczy do walizki kiedy weszłam do pokoju. Podniosła na chwilę
wzrok, posłała mi ciepły uśmiech po czym podeszła i mocno mnie przytuliła.
Widziała, że coś mnie boli, ale nie pytała. Za to ją kochałam. Była tu zawsze
kiedy ją potrzebowałam i nie ważne czy mnie popierała czy też nie, zawsze mnie
rozumiała.
***
Oddychałam
powoli i głęboko próbując zapomnieć o wszystkim co mnie spotkało w tym mieście.
Wciąż się łudziłam, że tak jak Shay zapomniała o Seanie tak ja wymarzę z swoich
wspomnień Ethana. Ale nie potrafiłam. To co wydarzyło się ostatniego wieczoru
przed naszym wyjazdem sprawiło, że zapamiętam go na całe życie. Uratował mnie.
A teraz kiedy tylko patrzyłam w lustro i widziałam bliznę na moim brzuchu
przychodziły mi na myśl tylko jego słowa.
,,Bez tej blizny byłabyś nieznośnie idealna.’’
Zacisnęłam
mocniej zęby nie pokazać słabości przez Shay. Dziewczyna prowadziła w
zamyśleniu. Wiedziałam, że ją również coś trapi, ale nie pytałam. Miałyśmy
swoje tajemnice, którymi nawet najlepsze przyjaciółki się nie dzielą.
-Dokąd
jedziemy tym razem?- spytałam. Samochód należał do właściciela hotelu więc
podejrzewałam, że jest on tylko tymczasowo nasz.
-Już
jesteśmy na miejscu…- odezwała się dziewczyna zatrzymując auto na parkingu i
wyjmując kluczyk z stacyjki. Tu nikt nie zamykał samochodów czy domów. Nikt tu
nic nie kradł, ta okolica, pomijając incydent w klubie z moim udziałem, była
nader spokojna. Wyszłam na zewnątrz i ujrzałam peron a tuż za nimi tory.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Cóż za ironię losu. Przez moment myślałam, że
naprawdę za mną pojedzie, ale pociąg wszystko wykluczał.
Zatrzymałam wzrok na wyjściu z przedziału. Tak mnie korciło, by przejść
się i choć na chwilę zostać sama, ale wtedy na pewno myśli tylko by wezbrały, a
ja nie wytrzymałabym tej presji. Shay kupiła bilety na ostatnią stację, tam
miałyśmy znaleźć jakiś hotel. Nie martwiłam się o pieniądze. Za tę kasę, którą
dostała od Jamesa mogłyśmy kupić sobie BMW i jeszcze by zostało.
-Nareszcie
nie musimy oglądać tego dupka. Jak można mieć tak przerośnięte ego? Wciąż nie
pojmuję, że rozwalił mi auto.- przytaknęłam tylko posyłając przyjaciółce blady
uśmiech.
,,Zapomnij’’
Odezwał się głos w mojej głowie. Tak będzie
najlepiej.
Przekręciłam się na drugi bok i utkwiłam wzrok w zamkniętych oczach
Shay. Dziewczyna spała jak niedźwiedź i nawet gdybyśmy teraz się rozbiły albo
pociąg się wykoleił ona nadal by spała.
Cicho zwlekłam się z kozetki i wyszłam z przedziały na korytarz. Był
kompletnie wyludniony. Zbliżaliśmy się do ostatniej stacji i miałam nadzieję,
że jak najszybciej znajdę się gdzieś gdzie nie będzie mi doskwierał ten
uporczywy mróz.
-Cześć.-
odezwałam się do chłopaka stojącego przy jednym z okiem. Na głowie miał kaptur,
na nosie ciemne okulary i nie byłam nawet pewna czy usłyszał moje przywitanie.
Jego sylwetka była mi chyba dość dobrze znana, ale to buty przykuły moją uwagę.
Dobre, markowe i skórzane tylko kazały siebie ukraść. Bałabym się nosić na
stopach tyle pieniędzy.
-Gotowa?-
uniosłam jedną brew słysząc głos chłopaka. Wydawał się być ostry jak nóż, który
chce mnie poranić.
-Na co?- nim
zdążyłam usłyszeć odpowiedź zobaczyłam w dłoni chłopaka jakieś narzędzie. Był
to scyzoryk, niewielkich rozmiarów. Odruchowo dotknęłam swojego brzucha i
przeszedł mnie dreszcz rozpaczy. Jak to możliwe, że zapamiętałam tego chłopaka
tak dokładnie? Kiedy zrzucił z głowy kaptur i uśmiechnął się uroczo zapragnęłam
zwymiotować na niego całe wczorajsze śniadanie. Kątem oka spojrzałam na
zegarek. Dochodziło trzecia w nocy. Może mi się to śni?
-Zabawimy
się.- i nim zareagowałam chłopak wcisnął przycisk alarmu. Ludzie zaczęli
wybiegać w popłochu, pociąg stanął, a wszyscy w koło popychali mnie. W końcu
wpadłam w ramiona chłopaka nie mogąc się z nich wyrwać.- Jak tam brzuch? Nadal
taki piękny?- zacisnęłam zęby oddając cios z kolanka w krocze chłopaka, który
skulił się.
-A jak tam
twoje jądra? Nadal tak obite?- odgryzłam się po czym wbiegłam do przedziału.
Shay znikła. Zaklęłam cicho pod nosem po czym biegiem ruszyłam w stronę wyjścia
z wagonu. Już byłam przy klamce kiedy ktoś pochwycił mnie za dłoń a przynajmniej
tak mi się wydawało. Obróciłam się ale zobaczyłam tylko czarną bluzę i
śnieżnobiały uśmiech. Ten ,,ktoś’’ otworzył mi drzwi po czym zamknął za mną. W
tym samym momencie kiedy ja odeszłam na odległość trzydziestu metrów pociąg
wyleciał w powietrze.
A Shay? Jak
jej nie było tak jej nie ma. Modliłam się w duchu by opuściła pojazd na czas.
_______
Od Akwamaryn: Jest po prostu paskudny... Pisałam go bez weny, po kilka zdań i mam dość. Wyszedł krótki i bez sensu. Jedyne czym mogę was pocieszyć to tym, że sama go nie rozumiem i nie wiem co chciałam wprowadzić za akcję, a po drugie kolejny jest Jemi więc zapewne będzie o wiele lepszy :) Przepraszam.
Moim zdaniem rozdział nie jest zły. To prawda pisałaś już lepsze, ale jak na brak weny rozdział jest bardzo zadowalajacy :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, że jesteś świetna w tym co robisz, myślę, że nasi czytelnicy również docenią to, że za wszelką cenę walczyłaś z brakiem weny i rozdział pojawił się o czasie :)
Jemi :)
Według mnie rozdział nie jest taki zły, chociaż troche go nie ogarniam. :) Vanessa i Ethan, szkoda mi ich. Mam nadzieję i jestem prawie pewna, że to nie koniec ich historii. :D Ten gość w pociągu.. myślałam, że jest w areszcie czy coś, ale z tego co przeczytałam to chyba jakiś kasiasty jest, wiec to chyba nie był problem, żeby go wypuścili :) Na szczęście nie zrobił Van. krzywdy. No i właśnie tu nie ogarniam, kto otworzył drzwi Vanessie. Czyżby był to Ethan??? Jeśli tak to mam nadzieję, że nadal żyje. A w ogóle co to za akcja z tym pociągiem? Kto po co podłoąyl bombę? Nie ogarniam, dlatego czekam na kolejny post, w którym będę miała wszystko dobrze i składnie wyjaśnione. :* Zaintrygował mnie ten rozdział, zaczyna się rozkręcac. :) Pozdrawiam . / Ala
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSama nie ogarniam tego rozdziału, a przecież go pisałam, ale nie martw się wszystko postaramy się wyjaśnić i jakoś skleić w spójną całość :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział jest mój, a więc już się tłumacze ;) Ze względu na to, że przygotowania do świąt i bieganie po sklepach w poszukiwaniu prezentów pochłaniają teraz większość mojego czasu rodział nie pojawił się o czasie :) Za co bardzo przepraszam. Już się zabrałam za jego pisanie. Powinien się pojawić w najbliższych dniach. Pozdrawiam, Jemi ;)
Usuń