piątek, 29 listopada 2013

9. Tylko śniadanie.

Shay 


Zmrużyłam oczy i zmierzyłam Ethana od dołu do góry. Jak zwykle miał na twarzy swój cyniczny uśmieszek i włosy w idealnym nieładzie.
   -Niedoszły morderca mojej przyjaciółki.- mruknęłam.
   -Moja ulubiona krowa.- odparł z niezmienioną miną. Podniosłam jedną brew do góry.
   -Jak często naukowcy proponują ci współpracę? Nie często można spotkać taką szowinistyczną świnie w ciele człowieka.- powiedziałam szalenie miło się do niego uśmiechając.
   -Jesteś taka zabawna. Nie myślałaś o tym żeby zostać komikiem? Wygląd na pewno ci ułatwi sprawę.- wolno się do siebie zbliżaliśmy. Już miałam otworzyć usta, gdy nagle poczułam na swojej ręce przyjemne ciepło. Natychmiast się odwróciłam. Sean patrzył na Ethana z wrogością.
   -Sean.- mruknęłam zdziwiona jego obecnością.- Co ty tu robisz?
   -Chciałem z tobą porozmawiać, w cztery oczy.- powiedział patrząc na mnie. W jego oczach widziałam błysk. Jednak nie potrafiłam jednoznacznie stwierdzić, co mógłby oznaczać. Zwykle nie miałam problemu z rozszyfrowaniem facetów. Sean był jednym z nielicznych wyjątków.
Spojrzałam na dumnego posiadacza Leona, który ostentacyjnie ziewał.
   -Dobrze, a ty lepiej wracaj do domu. Ona musi odpoczywać. Daj jej spokój. Nie żartuję.- chłopak głęboko westchnął. Wyminął Seana, który obdarzył go niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Złapałam szatyna za rękę i pociągnęłam ku oknu. Kiedy byliśmy już w bezpiecznej odległości od ciekawskiego wzroku pielęgniarek zachęciłam chłopaka do mówienia.
   -Coś się stało?- zapytałam. Szatyn delikatnie się uśmiechnął. Patrzyłam na niego z wyczekiwaniem, ten jednak milczał.- Sean.- mruknęłam bez cienia zniecierpliwienia. Ten delikatnie dotknął mojego policzka.
   -Co robisz dziś wieczorem?- szepnął nagle zabierając rękę. W jego zielonych oczach widziałam zapowiedź obietnicy.
   -Nic konkretnego.- odparłam z udawaną obojętnością.
   -Co powiedziałabyś na małą powtórkę z ostatniego wieczoru? Tylko bez tej krwi i bójek.- cicho się zaśmiałam.- A więc przyjadę koło dziesiątej.- dodał i pocałował mnie w policzek. Po czym po prostu odszedł.
Jeszcze chwilkę stałam w tym samym miejscu kompletnie zszokowana. Jednak już po chwili się otrząsnęłam i ruszyłam w stronę sali, na której leżała Vanessa.


***   


Głośno się zaśmiałam na słowa przyjaciółki.
   -Nie, nie zamierzałam go zabić… Choć jego wiernego przyjaciela Leona chętnie bym pokiereszowała.- w odpowiedzi usłyszałam krótki śmiech.
   -Shay, muszę kończyć. Właśnie mamy wieczorny obchód. Udanego wieczoru.- mruknęła Ness i się rozłączyła nie pozwalając mi powiedzieć nic więcej. Spojrzałam na komórkę trzymaną w dłoni. Coś było nie tak. Zachowywała się, co najmniej dziwnie. Była nieobecna. Jakby coś lub ktoś zaprzątał jej myśli. Westchnęłam tym samym postanawiając sobie, że jutro, gdy będę ją odbierać ze szpitala przemówię jej do rozsądku. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Rozejrzałam się dookoła. Hotel, w którym wynajmowałam pokój był dość obskurny, więc szybko sięgnęłam niewielką torebkę. Idąc do drzwi delikatnie obciągnęłam króciutką sukienkę, która ledwo, co zakrywała mi pupę i poprawiłam mocno wyeksponowany biust. Zgrabnie otworzyłam drzwi, wyszłam z pokoju i stanęłam przed zdziwionym chłopakiem. Gdy mnie zobaczył na niego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. Poczułam przyjemne ciepło w brzuchu.
Wyciągnął tylko rękę w moim kierunku. Delikatnie za nią złapałam i zjechaliśmy windą na dół. Oddałam klucze do recepcji. Przed hotelem czekała taksówka.
Przy wejściu do klubu Sean nachylił się nade mną i szepnął, że wyglądam fantastycznie. Ja na to zareagowałam tylko uśmiechem. Widziałam zazdrosne spojrzenia wielu dziewczyn w naszym kierunku. Szatyn był wysoki, dobrze zbudowany (co podkreślała jego czarna koszulka) i posiadał magnetyczne spojrzenie. Sean zapłacił za wejście, bramkarz złapał za nasze nadgarstki i przybił na nich pieczątki. Chłopak pociągnął mnie w stronę loży gdzie siedzieli jego znajomi. Po ogólnym zapoznaniu postawiłam kolejkę. Wszystkim się natychmiast poprawił humor. Kilka kolejek później wszyscy zachowywaliśmy się jak najlepsi przyjaciele. Złapałam za rękę blondynkę która siedziała niedaleko mnie i wyciągnęłam ją na parkiet rzucając Seanowi znaczące spojrzenie. Weszłyśmy w sam środek tłumu. Dosłownie chwilkę później pojawiło się już wokół nas mnóstwo facetów. W głowie szumiał mi alkohol. Chciałam tylko tańczyć i wirować na parkiecie. Błagałam świat aby tak było już zawsze.
Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie za rękę i odciąga z objęć nieznanego mi faceta. Sean spojrzał na niego groźnie. Spojrzałam kusząco na szatyna i zarzuciłam mu swoje ręce na szyję. Już chwilę później porwała nas muzyka. Sean świetnie się poruszał.
Chciałam nieco ośmielić chłopaka więc odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam rytmicznie poruszać pupą. Sean przyciągnął mnie mocno do siebie. Chwilkę później poczułam wypukłość w jego spodniach. Na mojej twarzy instynktownie pojawił się uśmiech. Natychmiast odwróciłam się do niego przodem. W jego oczach widziałam niesamowitą rządze. Pragnął mnie. Poczułam jak mocniej ściska dłonią mój pośladek. W tym samym momencie poczułam przyjemną wilgoć pomiędzy nogami.
Nasza mowa ciał mówiła wszystko. Chwilę później zaczęliśmy się namiętnie całować. Czułam jego ciepłe, duże męskie dłonie. Chciałam być jeszcze bliżej niego. Pragnęłam poczuć go w sobie.
   -Chcę cię.- wymruczał do mojego ucha.
   -Bierz.- jęknęłam. Sean bez zastanowienia złapał mnie za rękę i zaczął wyprowadzać z klubu. Kiedy znajdowaliśmy się już za budynkiem chłopak zaczął mnie namiętnie całować, zapowiadając tym niezapomnianą noc.
   -Do mnie mamy bliżej.- mruknęłam.
Sean powoli wodził językiem po moim rozgrzanym ciele. Delikatnie ale zdecydowanie zaczął operować nim za moim uchem, doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. Po chwili zaczął pieścić mój biust. Cicho jęknęłam z rozkoszy kiedy mocniej złapał mnie za pośladek. Sprawnie zdjął moje figi. Kiedy już we mnie wszedł byłam niesamowicie rozpalona. Przyciągnęłam go mocniej do siebie. Moje ciało wyginało się co chwilę w łuk. Czułam się wspaniale.
   -Mocniej…-szepnęłam. Już po chwili głośno jęknęłam z rozkoszy. Byłam pewna, że znajduje się w niebie.  


***   


Uchyliłam ciągle zmęczone powieki, a moim oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony męski tors. Delikatnie się uśmiechnęłam na wspomnienie poprzedniej nocy. Sean ciągle spał. Przejechałam palcem po jego umięśnionej ręce, którą mnie obejmował. Cicho mruknął otwierając oczy.
   -Dzień dobry.- szepnął zachrypniętym wciąż sennym głosem.
   -Dzień dobry.- odparłam.- Muszę się szykować. Za godzinę powinnam odebrać Vanesse ze szpitala. Ma wypis.
Powiedziałam spoglądając kątem oka na zegarek na stoliku nocnym. Była już jedenasta.
   -A więc masz jeszcze mnóstwo czasu.- mruknął całując moje ramie. Pokręciłam przecząco głową wstając z łóżka.
   -Muszę się jeszcze spakować. Dziś jedziemy w dalszą podróż.- zarzuciłam na siebie prześcieradło i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i związałam włosy w kucyk. Po umyciu zębów i ubraniu byłam już gotowa. Wszystko zajęło mi około dwudziestu minut. Gdy wyszłam Sean akurat wrócił do pokoju ze śniadaniem.
   -Zjemy jeszcze razem?- zapytał z nadzieją.
   -Nie powinniśmy.- mruknęłam. Chłopak odłożył jedzenie na stolik.
   -To tylko śniadanie.- odparł.
   -Dla mnie może i tak. Dla ciebie chyba nie. Nie chce ci dawać żadnych złudnych nadziei Sean. Jesteś szalenie przystojny i dobrze się z tobą bawię, a wczorajsza noc była najlepszą jaką do tej pory przeżyłam...ale nic poza tym. Nie chce się teraz wiązać.- powiedziałam na jednym wydechu. Chłopak patrzył na mnie w ciszy.
Zamknęłam oczy spodziewając się wybuchu gniewu z jego strony lub po prostu tego, że wyjdzie i trzaśnie drzwiami. On jednak nic takiego nie zrobił. Po prostu się czule uśmiechnął.
   -Zjesz ze mną tylko śniadanie?- zapytał. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Zaskoczył mnie.
   -Umieram z głodu.
Stukałam nerwowo w kierownice nie mogąc zapomnieć słów szatyna.
„Rozumiem Shay i nie mam zamiaru się narzucać ale jeżeli tylko będziesz miała ochotę się spotkać po raz kolejny to po prostu zadzwoń, a ja pojawię się możliwie jak najszybciej.”
Sean zaskakiwał mnie na każdym kroku. Nasze pożegnanie nie było ckliwe, nie było żadnych pocałunków ani płaczu. Po prostu wziął swoją kurtkę i szepnął „do zobaczenia”. Uśmiechnęłam się do swoich rozmyślań. Dobrze wiedziałam, że to nie było nasze ostatnie spotkanie. Bo Sean był inny od wszystkich facetów których poznałam do tej pory.
   -Shay!- podniosła głos Vanessa.
   -Wybacz zamyśliłam się.- mruknęłam.- Co mówiłaś?
   -Nie jeźdźmy jeszcze dziś. Proszę, zostańmy na noc. Chciałabym jeszcze dziś wyspać się w wygodnym łóżku.- westchnęłam.- Muszę odpocząć Shay.
   -No dobrze, ale jutro z rana zwijamy się stąd jak najszybciej. Nie chcę już więcej oglądać tego parszywego uśmiechu Ethana.


***   


Leżałam na brzuchu licząc pieniądze które nam pozostały. Gdy nagle mój telefon zaczął wibrować. Pewna, że to Sean śmiało odebrałam z uśmiechem na ustach.
   -To ja miałam się odezwać.- powiedziałam.
   -Witaj Shay.- nagle moje serce stanęło. Zamarłam. Nie mogłam otworzyć ust.- Czas spłacić dług maleńka.- usłyszałam chrapliwy głos Jamesa.

_______
Od Jemi: Nie wiem co powiedzieć o tym rozdziale. Więc wszelkie opinie pozostawiam Wam kochani :*

6 komentarzy:

  1. Świetny! ! Ja nie mam w ogóle pomysłów niestety co dalej,ale może coś wymyślę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale mi się podoba rozdział! :D Ciekawa jestem tego Jamesa i jaki dług ma spłacić wobec niego Shay... :) Czekam na kolejny, mam nadzieję, że nidługo się pojawi.
    Pozdrawiam. :* /Ala

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham :D Ciekawa jestem o co chodzi z tym długiem, ale dowiem się już niedługo (mam taką nadzieję) :)

    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne ;) dziwne zachowanie Seana :D to coś więcej :D Czekam, czekam, czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy kolejny post? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akwamaryn jest obecnie bardzo zajęta, nie ma czasu, siły ani nawet chęci pisać. Wiem jednak, że bardzo się stara aby napisać swój rozdział :) Jestem też pewna, że pojawi się on możliwie jak najszybciej ;)

      Usuń