Shay
Spojrzałam na swoje odbicie w
lusterku i zaczęłam poprawiać włosy. Vanessa nieprzerwanie mówiła
jak bardzo nienawidzi swojej rodziny. Stałyśmy na światłach.
-Już nie mogę się doczekać,
kiedy się wyprowadzę!- warknęła tym samym kończąc monolog. W
tym samym momencie ktoś głośno zatrąbił. Zerknęłam na kierowcę
za nami, którego mogłam dostrzec w odbiciu lusterka. Opuściłam
szybę.
-Błagam cię, nie pakuj się w
kłopoty. Choć raz sobie odpuść.- głośno się zaśmiałam. Nessa
dobrze wiedziała, że to nie w moim stylu.- Masz zielone, ruszaj.
Za nami rozniosły się dźwięki
klaksonów. Rozzłoszczeni kierowcy naciskali na nie coraz częściej.
Westchnęłam. Gdy światło zmieniło się na pomarańczowe na mojej
twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Wysunęłam rękę przez
okno i pokazałam środkowy palec. Nacisnęłam z całej siły pedał
gazu. Odjechałam z piskiem opon. Narwany kierowca musiał poczekać
po raz kolejny na zielone światło.
-Kiedyś nas zabijesz.-odparła
szatynka głośno się śmiejąc. Posłałam jej jeden ze swoich
najpiękniejszych uśmiechów.
-Jak bardzo chcesz się wyrwać z
domu?- zapytałam tajemniczo.
-Bardzo. Oddałabym wszystko.-
odparła bez chwili zastanowienia dziewczyna.
-Wszystko, mówisz…nawet duszę?-
ta przeszyła mnie wzrokiem. Cicho się zaśmiałam.
-Nie jedziemy na uczelnie, prawda?-
zapytała, choć znała odpowiedz.
-Prawda.- mruknęłam. Chwilę po
przyznaniu szatynce racji gwałtownie skręciłam na prawy pas, aby
za moment móc zjechać z głównej drogi.
-Nie wiem, co kombinujesz, ale nie
chcę dziś umrzeć.- powiedziała.
Kiedy się zatrzymałyśmy Vanessa w
końcu nie wytrzymała:
-Gdzie my do kurwy nędzy jesteśmy?-
naokoło nas był las.
Gdy wyjechałyśmy z miasta podążałyśmy
jakieś dziesięć kilometrów mało używanymi drogami, kolejne pięć
jechałyśmy przez las.
-Shay! Słuchasz mnie?! To już nie
jest zabawne, w co ty nas znowu…-podniosłam rękę w uciszającym
geście i zaczęłam nasłuchiwać.
-Jadą.-mruknęłam.- Nie wychodź z
auta. James twierdzi, że powinno się obejść bez przeszkód.
Jeżeli jednak coś by się stało, po prostu uciekaj.
Czarne BMW zatrzymało się około
dwudziestu metrów przed moim pięknym autkiem. Wyjęłam z schowka
szare pudełko, które dostałam od Jamesa. Pocałowałam
przyjaciółkę w policzek.
-Sprzedaję duszę, tylko po to żeby
spełnić nasze marzenia.-szepnęłam z uśmiechem na ustach, po czym
śmiało wyszłam z samochodu. Szłam odważnym krokiem przeklinając
poranną decyzję o ubraniu szpilek.
„Musisz być twarda. Jeżeli
zauważą twój strach zaczną się niepokoić”
Słowa mojego byłego rozbrzmiewały w
mojej głowie. Stanęłam dokładnie w połowie drogi podnosząc obie
ręce do góry. Był to umówiony znak.
Kiedy usłyszałam trzask otwieranych
drzwiczek powoli je opuściłam. Z czarnego BMW wyszedł dobrze
zbudowany mężczyzna w skórzanej kurtce.
Byłby idealny dla Vanessy, ona
uwielbia, kiedy faceci ubierają się w ten sposób.
-Piękny dzień, prawda?- zapytałam,
gdy do mnie podszedł.
-Prawda.- odparł, a ja wyciągnęłam
do niego rękę z pudełkiem.- Mogę zajrzeć?
Kiwnęłam głową na znak zgody.
Mężczyzna wyjął scyzoryk i poprzecinał taśmę, którą było
owinięte. Uśmiechnął się widząc zawartość.
-Przekaż Jamesowi, że dobrze się
z nim robi interesy.- powiedział wyciągając do mnie rękę z
podobnym pudełeczkiem. Jego było znacznie mniejsze, ale dłuższe.-
Oraz to, że dobiera sobie coraz piękniejszych współpracowników.-
mruknął jednocześnie puszczając oczko. Ładnie się do niego
uśmiechnęłam zapewniając go, że przekażę każde jego słowo i
ruszyłam w stronę mojego samochodu. Gdy weszłam Vanessa blada na
twarzy natychmiast zaczęła mi zadawać pytania.
-Kim on był? I co mu dałaś?- po
raz kolejny pocałowałam ją w policzek podając jej pudełeczko.
-Zajrzyj.- sprawnie ruszyłam i
nawróciłam. Byłam urodzonym kierowcą.
-Ile?- zapytała oniemiała patrząc
na plik banknotów.
-Dwadzieścia tysięcy. Dokładnie
tyle kosztuje ludzka dusza.
-Nie wierzę, że to zrobiłaś.-
mruknęła nadal w szoku.
-To była jednorazowa usługa.
Więcej temu kutasowi nie pomogę.- powiedziałam uznając, że mogę
już bezpiecznie się zatrzymać. Teraz należało wszystko wyjaśnić
Vanessie. Spojrzałam na nią i zaczęłam mówić. Z każdym moim
słowem jej usta otwierały się coraz mocniej.
***
Patrzyłam na zegarek…może jednak
się pomyliłam? Może Vanessa tym razem nie zmieni zdania. Może
rzeczywiście przesadziłam? Do teraz słyszę jej głos gdy krzyczy:
-Dobrze zrozumiałam?! Właśnie
uczestniczyłam w sprzedawaniu prochów?! Czy ty oszalałaś już do
końca?! James to świr! Od kiedy z nim skończyłaś, a on zaczął
się zajmować dilerką już kompletnie się stoczył! Nie przerywaj
mi, teraz ja mówię! Twierdzisz, że tak po prostu postanowił dać
ci te dwadzieścia tysięcy?! Od kiedy on jest taki dobroduszny?!
Nie powiedziałam
jej całej prawdy. Gdyby ją poznała na pewno zabiłaby mnie na
miejscu za to co zrobiłam tego dnia. James rzeczywiście nigdy nie
był dobroduszny. Oprócz przekazania narkotyków miałam jeszcze
jedno zadanie, o którym obecnie wolałam nie myśleć.
Kiedy oznajmiłam Nessie, że te
pieniądze są dla nas abyśmy mogły pojechać w końcu na wakacje
życia o których tyle mówiłyśmy odparła tylko:
-Ruszaj. Chcę wrócić do domu.
Westchnęłam. Dochodziła jedenasta w
nocy. Dlaczego to tak długo trwało? Nagle usłyszałam ciche
wibracje mojego telefonu. Rzuciłam się na łóżko wyciągając
rękę po komórkę leżącą na stoliku nocnym. Przesunęłam palcem
po wyświetlaczu:
-Zgadzam się. Chcę się stąd jak
najszybciej wyrwać. Kiedy możemy wyruszyć?- na moich ustach
pojawił się ogromny uśmiech.
-Choćby jutro.
____
Od Jemi: Jestem strasznie podekscytowana tą historią, mam na nią mnóstwo pomysłów i chęci aby ją pisać :) Co myślicie o postaci Shay? Jest inna niż wszystkie dotychczasowe postacie które tworzyłam. Ja ją pokochałam :)
Czekamy na rozdział Akwamaryn :*
Genialny rozdział i cieszę się, że chociaż jedna z nas ma wenę ;D hah
OdpowiedzUsuńJa nie mam je w ogóle i nie mam pojęcia jak coś wyskrobię w tym wordzie :)
Świetny i bardzo ciekawy :) Czekam na dalszy ciąg...
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada :D Podoba mi się postać Shay. Tak, czekamy na rozdział Akwamaryn.
OdpowiedzUsuńANka.