Vanessa
Westchnęłam głośno
padając twarzą prosto na miękkie łóżku. Było tak przyjemnie ciepło i
przytulnie. Pierwszy raz spostrzegłam plusy spania w hotelu. Po całej
praktycznie nocy spędzonej na drodze miałam dość i nawet dawka snu, którą mi tu
zafundowano nie pomogła. Dalej miałam ochotę zasnąć i spać, i spać, i spać…
Marzyłam o tym, ale wiedziałam, że trzeba jechać dalej.
-Witaj
piękna.- zacisnęłam mocniej dłonie na pościeli słysząc ten przyjemnie
zachrypnięty głos. Sprawiał, że czułam na całym ciele dreszcze i miałam ochotę
skoczyć za nim w przepaść.
-Witaj Ethan.-
powiedziałam całkowicie poważnie podnosząc się z łóżka i podchodząc do
szatyna.- Witaj Leon.- dodałam pochylając się na wysokość krocza chłopaka.
Usłyszałam cichy śmiech i to nie należący do Ethana. Ten nadal zachowywał
kamienną twarz i tylko na moment kącik jego ust drgnął ku górze.
-Leon ma
ochotę na twoją Gazelę. Co powiesz byśmy urządzili małą ucztę?- zacisnęłam zęby
by nie wybuchnąć śmiechem i nie rzucić się na podłogę plując przy tym śliną. Zdecydowanie
nie trafione porównanie, ale stara się chłopak i mu to wybaczę.
-Chcesz
mnie pożreć w całości?- spytałam ironicznie stając na palcach by spojrzeć mu w
oczy. Byliśmy tak niebezpiecznie blisko siebie, że w każdej chwili mogłam
uderzyć czołem o jego bark. Czemu on był takim olbrzymem?
-Tym razem
pozwolę ci połknąć mnie. Co ty na to kotku?- szeroki uśmiech chłopaka
świadczył o tym, że czuł się wygranym, ale to był dopiero początek tej potyczki
na słowa z drugim dnem. Byłam w tym lepsza, byłam najlepsza.
-Może i
Gazel łat…- nim zdążyłam skończyć do pokoju wpadła Shay. Wręcz wiła się ze
śmiechu i krztusiła własną śliną. Chyba wszystko słyszała. Posłałam tylko
Ethanowi chytry uśmieszek po czym usiadłam na łóżko. Kiedy tylko moja
przyjaciółka trochę ochłonęła, a ja zdążyłam już powymieniać z chłopakiem kilka
spojrzeń skończyło się wysłuchiwanie śmiechów Shay.
-Dobrana z
was parka, ale i tak trzymaj się od niej z daleka.-zagroziła szatynka
zarzucając włosami.- Ona jest moja.- poprawiłam dekolt bluzki kiedy zauważyłam
chamskie spojrzenie Ethana w kierunku w którym nie powinien patrzeć jako gentelman.
– Koniec tej zabawy. Zabieram cię dziś na mega imprezę. Co ty na to? Tak, tak
chętnie pójdę.- odpowiedziała sama sobie udając mój głos.
-Ja tak nie
piszczę.- odburknęłam tylko zakładając na gołe stopy swoje kremowe balerinki.
-To kiedy
jedziemy?- wtrącił się nagle szatyn unosząc zabawnie brwi w górę i w dół. Shay
jednak nie było już do śmiechu. Z poważna miną skrzyżowała ręce na piersi i
oparła się o ścianę.
-My? Chyba
się całkiem pogięło. Jedyne gdzie możesz iść to do damskiego klopa pieprzyć się
z jakąś dziwencją. Tam gdzie twoje miejsce.- wykręciłam oczami, ale
rzeczywiście chłopak tam pasował. Idealny przystojniaczek. Tacy to mają ful
kasy i lubią zabawy na jedną noc. Zawsze mnie zastanawiało czy umiał by
przetrwać celibat aż do ślubu taki typek. Ja sobie to obiecałam i słowa
dotrzymam.
-Jesteś
chętna?- słowa te wypowiedział z ogromną
powagą co tylko spowodowało mój wybuch śmiechu. Czy on uśmiechał się wtedy
kiedy było to konieczne?
***
Nerwowo przebierałam nogami. Mieliśmy
jechać tylko kilka minut, a ta wyprawa trwała już bite trzydzieści. Koniecznie
potrzebowałam do toalety. Udało nam się spławić Ethana, choć raczej to Shay go
odesłała z kwitkiem kilkoma kolejnymi ripostami tym razem już nie do pobicia.
Wciąż miałam przed oczami twarz Ethana i jej kamienny wyraz, to jak zabawnie
rusza brwiami i jego wypowiedzi z podtekstem. Jak tu się do niego nie
uśmiechać? On był nieprzewidywalny i przezabawny.
-Jesteśmy.-
kiedy tylko usłyszałam te słowa wybiegłam z samochodu i pognałam w stronę
klubu. Przepychając się między ludźmi przedarłam się do łazienki i od razu
wbiegłam do kabiny. Może to i dziwne, ale byłam przekonana, że ktoś mnie
obserwuje. Kolejny już raz sprawdziłam czy zamknęłam dobrze drzwi. Wszystko
okey.
-Koniec!
Czy ty nic nie pojmujesz?! To jest koniec! Nie kocham cię!- wrzeszczała jakaś
dziewczyna zza drzwi. Chyba zaczęli się szarpać bo dało się usłyszeć głośne
odgłosy uderzania czegoś o ścianę. Byłam jednak zbyt przerażona by zareagować.
-Zostaw
mnie! Sukinsyn!- damski głos był przeraźliwie głośny, ale w porównaniu do
muzyki zza ściany nie miał większego przebicia. Szybko i bezszelestnie
podkuliłam kolana i oparłam je na muszli klozetowej. Momentalnie odechciało mi
się korzystania z toalety.
-Zamknij
mordę suko. Jesteś taka jak wszystkie. Kolejna szmata. Będziesz się ze mną
kochać czy ci się to podoba czy nie!- już miałam wstrzymać oddech kiedy nagle z
mojego gardła wydobyło się ciche czknięcie. Właśnie w takiej chwili musiałam
dostać czkawki!
Szarpanina
ucichała i teraz ktoś sowimi wielkimi zapewne buciorami uderzał w drzwi wszystkich
kabin po kolei.
-Gdzie się
chowasz? Znajdę cię!- zebrałam się w sobie na tyle bardzo by powoli przekręcić
zamek w drzwiach i wyjść na zewnątrz. Oszacowałam już odległość, którą musiałabym
pokonać i spokojnie dałabym radę przebiec, ale w momencie kiedy zobaczyłam
blondynkę z rozdartą wargą, za siniaczonym okiem i ręką wygiętą w nienaturalnym
kształcie postanowiłam coś zrobić. Nie mogłam tak po prostu uciec i mimo, że
czułam przeraźliwy strach zachowałam zimną krew. Jak Ethan. Nie pokażę strachu
to mnie zleje. Miałam taką nadzieję. Zamiast tego jednak otrzymałam tylko
ciągnięcie za włosy i obcałowywanie mojej szyi. Zaczęłam się szarpać co tylko
pogorszyło sytuację. Chłopak teraz już nerwowy nieco bardziej wyjął zza spodni
nóż. W moim gardle automatycznie stanęła gula.
-Zostaw
ją!- wrzasnęła blondynka, ale była na tyle słaba, że nie mogła podnieść się z
ziemi.
-Teraz mam
dwa razy więcej zabawy i dwa razy więcej krwi. Ty będziesz pierwsza piękna. Co
powiesz na to jak okaleczę ci tę piękną buźkę?- chłopak zaśmiał się cicho
dotykając swoimi ustami mojego dekoltu. Rzucił mną o ziemię i już chciał
przejechać nożem po moim policzku kiedy szybko poderwałam się z ziemi. Ostrze
zamiast po twarzy przecięło cienki materiał koszulki i otarło się o mój brzuch
w dość dużej rozpiętości. Byłam wręcz przecięta na pół, ale jedyne co czułam to
ulga. Bo właśnie w tym momencie ktoś wpadł do sali. Nie widziałam go jedynie
słyszałam czyjeś kroki szamotaninę, bo opierałam się dłońmi o tylną ścianę i
spuściłam głowę pomiędzy ramiona. Zerkałam co jakiś czas na krew, z której
kapało kilka kropel.
-Nessa!-
jedyne co zrobiłam słysząc swoje imię i ten głos wskazałam na dziewczynę
siedzącą w kącie i cicho płaczącą.
-Nic mi nie
jest. Pomóż jej.- wysapałam łapiąc za papierowe ręczniczki i przykładając je
sobie do rany. Osunęłam się po ścianie i otarłam spocone czoło. Chłopak jednak
mnie zignorował, bo tylko zawołał ochroniarzy po czym wziął mnie na ręce.
-Chyba
jednak jeszcze jedną noc prześpisz się w tym hotelu. Co ty na to? Może
urządzimy ucztę? Gazela i Leon na pewno się polubią.- chłopak nawijał jak
szalony nie reagując na moje protesty.- Wiesz, że Leon może zmienić swoje
nawyki żywieniowe i zacząć bawić się z Gazelą w mokrą pałkę. Masz ochotę?- uśmiechnęłam
się pod nosem posyłając Ethanowi spojrzenie typu ,,Chyba jednak nie’’ i
wtulając się w jego tors. – Zobaczysz… Leon i Gazela jeszcze będą razem.
____
Od Akwamaryn: Hahaha! Jestem super! Wiecie czemu? Bo mimo tego, że jutro mam ogromny sprawdzian z matematyki to napisałam dla was rozdział! Jak wam się podoba, bo mi nawet, nawet. Choć to w sumie chyba mój najlepszy rozdział jak na razie.
Rozdział jest fantastyczny! Zaczyna się naprawdę dziać :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że teraz nie zwolnimy tępa. :)
Mój rozdział jest już w przygotowaniu. Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli to dodam go w przeciągu 4 dni :D
Wasza Jemi :)
Świetny. Ale się uśmiałam z tej wymiany zdań z Ethanem. :) Liczę na to, że będą parą . :)
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę, bo chcę więcej .
Przerażający :D odrobinę ;) ale fajny ;) i cieszę się, ze jest ;)
OdpowiedzUsuńMega jest, aż chce się czytać więcej i więcej! Kocham to jak razem piszecie, tak się uzupełniacie i to jest fajne. :)
OdpowiedzUsuń