Vanessa
Zacisnęłam
dłonie mocniej na pościeli łóżka czując przeokropny ból w brzuchu. Już chciałam
unieść rękę by dotknąć rany, gdy ktoś gwałtownie ją złapał i przytrzymał.
-Shay? Co ty
tu robisz?- zapytałam na moment zapominając o pieczeniu. Dziewczyna tylko uśmiechnęła się sztucznie po
czym usiadła na krawędzi łóżka.
-Jak się
czujesz? Wszystko okey? Nic cię nie boli? Może zawołam pielęgniarkę to da ci
więcej tych prochów przeciwbólowych.- ścisnęłam rękę przyjaciółki nie mogąc
złapać przez chwilę oddechu. Drugą dłonią podciągnęłam bluzkę i spojrzałam na
ranę, która z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej. Brzuch zaczął mi sinieć., a
wkoło rany pojawiły się drobne, czerwone plamki.
-O kurwa… Co
to jest?- wymsknęło się Shay. Spojrzałam na nią błagalnie po czym zakryłam
brzuch bluzką. Jeszcze tego mi brakowało. Sama umiałam stwierdzić co to jest.
Pamiętam jak kiedyś Victoria rozcięła sobie palec nożem i źle go osłaniała.
Właśnie wtedy wdarło się takie zakażenie jak moje. Dodatkowo moja rana była
trzy razy głębsza.
-Zawołaj
lekarza.- powiedziałam puszczając jej dłoń i spoglądając w stronę drzwi. Stał w
nich Ethan i ktoś jeszcze, kogo w ogóle nie znałam. Mogłam jedynie podejrzewać,
że jakiś kolejny facet Shay.
Dziewczyna
spojrzała na mnie przerażona i wybiegła z sali. Nim zdążyła wrócić ja miałam
okazję kilka razy zmierzyć Ethana od stóp do głów i stwierdzić, że nieźle od
kogoś oberwał.
-Shay ma
mocny cios.- skwitował tylko w momencie kiedy do pomieszczenia wszedł lekarz
razem z moją przyjaciółką.
-Jak się
pani czuje?- spytał lekarz zerkając na jakąś kartkę. Moja odpowiedź i tak
pewnie za bardzo go nie interesowała.
-Świetnie.
Co z tego, że piecze jak cholera i mam siny brzuch. Poza tym wszystko jest w
jak najlepszym porządku? Może podyskutujemy o pogodzie? Czyż nie piękną dziś
mamy panie doktorze?- spytałam ironicznie i na tyle ile mogłam uśmiechając się
sztucznie.
Lekarz nie
odpowiedział. Jedyne co zrobił to zerknął na ranę i kazał pielęgniarką zawieźć
mnie na blok operacyjny.
-Chyba
potrzebna jest moja zgoda do tej operacji!- warknęłam nie pozwalając się
rozebrać do naga.- Co to za szpital!- wrzasnęłam.
-Zgadza się
pani na operacja? Zaznaczę tylko, że jeśli nie to może pani już szukać miejsca
na cmentarzu.- kobieta nieco starsza ode mnie, ale nie na tyle by być moją
matką robiła mi łaskę czy co? Nie raz byłam w szpitalu i wiem jak powinno to
wszystko wyglądać.- Jedziemy. Powiedziała do drugiej kobiety i razem popchnęły
mnie wraz z łóżkiem na korytarz.
Trzy dni później:
Miałam strasznie ponury humor przez ostatnie
kilka dni. Jedyne na co mogłam się wysilić to ironiczny uśmieszek do którejś z
pielęgniarek. Zabroniono mi widywać się z kimkolwiek i nawet oszustwa Shay co
do tego, że jesteśmy siostrami na niewiele się zdały. Na początku myślałam, że
jestem chora na coś zakaźnego, ale przecież oni nie trzymali mnie w izolatce, a
lekarze wchodzili tu bez żadnych maseczek. Co jakiś czasy tylko widziałam przez
szybę to Shay, to Ethana. Raz przyszedł z nimi ten drugi chłopak. I powiem, że
był naprawdę przystojny.
-Mogę?-
przestraszona poderwałam się i usiadłam wyprostowana na łóżku.
-Jak
wszedłeś?- spytałam chłopaka, który najwidoczniej rozbawiony moją reakcją nie
uważał odpowiedzi na to pytanie za istotną.
-Wiesz, że
Shay mnie pobiła, bo myślała, że chciałem cię zabić? Chyba musisz jej to
wyjaśnić jak wyjdziesz. Tylko byle szybko, bo ona nie daje żyć mojemu Leonowi.
Ostatnio wciąż chodzi taki oklapnięty i smutny. Chciałbym go postawić na nogi.
Pomożesz mi?- cicho się zaśmiała. Pierwszy raz od trzech dni prawdziwie.
-Jasne. Jak
tylko wyjdziemy.- odparłam wykręcając oczami. Już miałam dorzucić coś jeszcze,
kiedy chłopak wbił się gwałtownie w moje usta i bez zastanowienia wstając z
krzesełka przeniósł się na łóżko szpitalne. Jego pocałunek był tak słodki i tak
pełen namiętności, że nie umiałam przestać. Pewnie gdyby był to ktoś inny spadł
by z łóżka od razu. Ethan jednak zdążył uklęknąć tak by moje nogi były pomiędzy
jego i przyciągnąć mnie do siebie na tyle by nie poodrywać ode mnie tych
wszystkich kabelków, które monitorowały pracę mojego serca. Kiedy w końcu
musiał złapać oddech i się ode mnie odkleił dałam mu w twarz. Odrzut był tak
silny, że jego głowa przekręciła się o dziewięćdziesiąt stopni.
-Podobało ci
się.- usłyszałam tylko w odpowiedzi. Nie wierzyłam, że był aż tak arogancki.
-Złaź. Zaraz
przyjdzie pielęgniarka i cię zobaczy. W ogóle nie powinno cię tu być.-
wyszeptałam. Dopiero teraz zauważyłam wybrzuszenie w spodniach chłopaka.
Zakryłam usta dłonią nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-Jeden
pocałunek i mój Leon już stanął na nogi.- szatyn zszedł ze mnie, odwrócił się
tyłem, pomajstrował coś przy swoim koledze po czym zabrał z stolika okulary
przeciwsłoneczne i już miał wychodzić.
-A
przeprosiny?- zawołałam nieco głośniej niż to było konieczne, bo Ethan stał
dopiero przy drzwiach.
-Przepraszam, że było tak słabo. Wiem, że pocałunki nie są moją mocną
stroną, ale następnym razem będzie lepiej. Sama się przekonasz.- odparł
wychodząc z pokoju.
***
-Jestem
zmęczona. Możemy wyjechać dalej jutro? Chciałabym jeszcze się przespać w
wygodnym łóżku jedną noc.- spytałam Shay, która była nastawiona na wyjazd z
tego miejsca jak najszybciej.
-Jeśli
czujesz taką potrzebę to jasne, ale jutro z samego rana wyjeżdżamy. Mam
nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę na oczy tego Ethana. Co to w ogóle za
typ?- nie odpowiedziałam. Co miałam jej powiedzieć? Że się z nim całowałam i
było wręcz nieziemsko? Przecież to głupie. Ethan to był tylko kolega, ale to,
że mnie uratował w pewnym sensie sprawiło, że czułam się dłużna w stosunku do
niego.
-Pomógł mi.
Gdyby nie on… Nie ważne zresztą. Wezmę klucz.- powiedziałam podchodząc do
recepcji i podając swoje dane. Już po chwili miałam w dłonie klucz od pokoju
dla mnie i Shay.
-Nie jesteś
mu nic winna. Pamiętaj o tym, bo on może to wykorzystać.- przytaknęłam, choć
tak naprawdę nie czułam od niego chęci wykorzystania. Jasne, był trochę
zboczony i nie wyżyty seksualnie, poza tym miał swojego kolegę, któremu nadał
nawet imię oraz posiadał przerośnięte ego, ale nie chciał źle. W pewnym sensie
nie chciałam go zostawiać i jechać dalej.
-Wiem. Będę
w pokoju.- powiedziałam wchodząc po schodach i żegnając się z przyjaciółką.
Miała podobno jeszcze coś do załatwienia, a ja nie chciałam jej przeszkadzać.
Na górnym piętrze było wszędzie pełno płatków róż. Zarówno białych jak i
czerwonych. Uśmiechnęłam się pod nosem dochodząc za tymi śladami do drzwi numer
trzydzieści dwa, który były moim pokojem. Kiedy tylko weszłam do środka
zobaczyłam przyciemnione światło i dwie świecie stojące na prowizorycznie
zrobionym stole. Uniosłam jedną brew przyglądając się chłopakowi, który właśnie
wyszedł z łazienki ubrany w czarny smoking. Na nosie jak zwykle miał okulary,
choć zapewne przez to nawet mnie nie widział w tej ciemności.
-Witaj
śliczna. Głodna?- spytał podchodząc do mnie bliżej i zamykając za mną drzwi. W
ten oto sposób stałam teraz oparta o nie , a on blokował mi drogę obiema
rękoma.
- Raczej
śpiąca.- westchnęłam patrząc na klucz w mojej ręce. Zrezygnowałam jednak z
pytania jak tu się dostał. Po wizycie w szpitalu wiedziałam, że on może się
włamać wszędzie.
Pocałował
mnie. Znowu. Tym razem zdecydowanie bardziej delikatnie. Pozwolił mi zareagować
i odwzajemnić pocałunek i choć wiedziałam, że jutro mnie tu nie będzie chciałam
mieć go dzisiaj na wyłączność.
-Chodź.-
wyszeptał mi do ucha ciągnąc mnie w kierunku łazienki gdzie czekały mnie
kolejne niespodzianki. Tu tak samo jak w
sypialni było pełno świec i płatków róż. Wanna wypełniona po brzegi wodą
i pianą sprawiała, że miałam ochotę się w niej zanurzyć.
-Ethan ja
jutro wyjeżdżam…- powiedziałam w momencie kiedy chłopak zaczął mnie rozbierać.
-Wiem i
pojadę za wami na koniec świata. Pojadę za tobą.- jego słowa sprawiły, że
uśmiech na mojej twarzy stał się jeszcze bardziej wyraźny. Szatyn złożył na
moich ustach kolejny pocałunek. Kiedy byłam już bez spodni, a on chciałam
ciągnąc ze mnie bluzkę gwałtownie go zatrzymałam. Dotknęłam dłonią brzucha
gdzie wciąż czułam wybrzuszenie po cięciu, a moje oczy się zaszkliły. Czułam,
że zaraz się rozpłaczę i to będzie koniec.
Ethan
spojrzał mi głęboko w oczy po czym przykucnął i uniósł bluzkę tak by wiedzieć
ranę.
-Wiesz, że
sprawia, że jesteś piękniejsza i wyjątkowa? Bez tej blizny była byś nieznośnie idealna.-
wychrypiał całując mnie po całym brzuchu.
Kiedy w
końcu byliśmy oboje w samej bieliźnie weszliśmy do wanny. Woda wylewała się na
wszystkie strony.
-Dziękuję.-
powiedziałam opierając się o jego tors i jeżdżąc palcem po wewnętrznej części
jego dłoni.
-To ja
powinienem dziękować za to, że pozwoliłaś mi poczuć swoją bliskość.- obróciłam
się przodem do niego siadając przy tym na jego nogach i patrząc chłopakowi
głęboko w oczy. Teraz nie umiałam powstrzymać łez. Płakałam jak małe dziecko.-
Nie płacz. Nie masz powodu.- wtuliłam się w Ethana z całych sił i zacisnęłam
swoje dłonie na jego włosach.
-Pierwszy
raz czuję się potrzebna.
___
Od Akwamaryn: Rozdział napisałam dość szybko. Wena mnie dopadła:) Tak na prawdę sama nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale mam nadzieję, że wam się podoba...
Jak już mówiłam :) Rozdział mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że z rozdziału na rozdział idzie Ci coraz lepiej :*
Mój jest już w przygotowaniu :)
Pojawi się za tydzień <3
Jemi :)
o.o Kurczę, dzieje się! :) Podoba mi się bardzo, ciekawa jestem czy Ethan rzeczywiscie z nimi (za nimi) pojedzie, czy tylko tak mówił. Czekam na kolejny rozdział. :*
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńFaaaaaaaaaaaaaajnooooooooooo :D i słodko ;D
OdpowiedzUsuńUhuhuhuhu. :) dzieje się. oj się dzieje. :) Wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuń