poniedziałek, 25 listopada 2013

8.Bez tej blizny była byś nieznośnie idealna



Vanessa


    Zacisnęłam dłonie mocniej na pościeli łóżka czując przeokropny ból w brzuchu. Już chciałam unieść rękę by dotknąć rany, gdy ktoś gwałtownie ją złapał i przytrzymał.
  -Shay? Co ty tu robisz?- zapytałam na moment zapominając o pieczeniu.  Dziewczyna tylko uśmiechnęła się sztucznie po czym usiadła na krawędzi łóżka.
  -Jak się czujesz? Wszystko okey? Nic cię nie boli? Może zawołam pielęgniarkę to da ci więcej tych prochów przeciwbólowych.- ścisnęłam rękę przyjaciółki nie mogąc złapać przez chwilę oddechu. Drugą dłonią podciągnęłam bluzkę i spojrzałam na ranę, która z każdą chwilą wyglądała coraz gorzej. Brzuch zaczął mi sinieć., a wkoło rany pojawiły się drobne, czerwone plamki.
  -O kurwa… Co to jest?- wymsknęło się Shay. Spojrzałam na nią błagalnie po czym zakryłam brzuch bluzką. Jeszcze tego mi brakowało. Sama umiałam stwierdzić co to jest. Pamiętam jak kiedyś Victoria rozcięła sobie palec nożem i źle go osłaniała. Właśnie wtedy wdarło się takie zakażenie jak moje. Dodatkowo moja rana była trzy razy głębsza.
   -Zawołaj lekarza.- powiedziałam puszczając jej dłoń i spoglądając w stronę drzwi. Stał w nich Ethan i ktoś jeszcze, kogo w ogóle nie znałam. Mogłam jedynie podejrzewać, że jakiś kolejny facet Shay.
   Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona i wybiegła z sali. Nim zdążyła wrócić ja miałam okazję kilka razy zmierzyć Ethana od stóp do głów i stwierdzić, że nieźle od kogoś oberwał.
  -Shay ma mocny cios.- skwitował tylko w momencie kiedy do pomieszczenia wszedł lekarz razem z moją przyjaciółką.
   -Jak się pani czuje?- spytał lekarz zerkając na jakąś kartkę. Moja odpowiedź i tak pewnie za bardzo go nie interesowała.
   -Świetnie. Co z tego, że piecze jak cholera i mam siny brzuch. Poza tym wszystko jest w jak najlepszym porządku? Może podyskutujemy o pogodzie? Czyż nie piękną dziś mamy panie doktorze?- spytałam ironicznie i na tyle ile mogłam uśmiechając się sztucznie.
   Lekarz nie odpowiedział. Jedyne co zrobił to zerknął na ranę i kazał pielęgniarką zawieźć mnie na blok operacyjny.
 -Chyba potrzebna jest moja zgoda do tej operacji!- warknęłam nie pozwalając się rozebrać do naga.- Co to za szpital!- wrzasnęłam.
   -Zgadza się pani na operacja? Zaznaczę tylko, że jeśli nie to może pani już szukać miejsca na cmentarzu.- kobieta nieco starsza ode mnie, ale nie na tyle by być moją matką robiła mi łaskę czy co? Nie raz byłam w szpitalu i wiem jak powinno to wszystko wyglądać.- Jedziemy. Powiedziała do drugiej kobiety i razem popchnęły mnie wraz z łóżkiem na korytarz.

Trzy dni później:
    Miałam strasznie ponury humor przez ostatnie kilka dni. Jedyne na co mogłam się wysilić to ironiczny uśmieszek do którejś z pielęgniarek. Zabroniono mi widywać się z kimkolwiek i nawet oszustwa Shay co do tego, że jesteśmy siostrami na niewiele się zdały. Na początku myślałam, że jestem chora na coś zakaźnego, ale przecież oni nie trzymali mnie w izolatce, a lekarze wchodzili tu bez żadnych maseczek. Co jakiś czasy tylko widziałam przez szybę to Shay, to Ethana. Raz przyszedł z nimi ten drugi chłopak. I powiem, że był naprawdę przystojny.
   -Mogę?- przestraszona poderwałam się i usiadłam wyprostowana na łóżku.
   -Jak wszedłeś?- spytałam chłopaka, który najwidoczniej rozbawiony moją reakcją nie uważał odpowiedzi na to pytanie za istotną.
   -Wiesz, że Shay mnie pobiła, bo myślała, że chciałem cię zabić? Chyba musisz jej to wyjaśnić jak wyjdziesz. Tylko byle szybko, bo ona nie daje żyć mojemu Leonowi. Ostatnio wciąż chodzi taki oklapnięty i smutny. Chciałbym go postawić na nogi. Pomożesz mi?- cicho się zaśmiała. Pierwszy raz od trzech dni prawdziwie.
  -Jasne. Jak tylko wyjdziemy.- odparłam wykręcając oczami. Już miałam dorzucić coś jeszcze, kiedy chłopak wbił się gwałtownie w moje usta i bez zastanowienia wstając z krzesełka przeniósł się na łóżko szpitalne. Jego pocałunek był tak słodki i tak pełen namiętności, że nie umiałam przestać. Pewnie gdyby był to ktoś inny spadł by z łóżka od razu. Ethan jednak zdążył uklęknąć tak by moje nogi były pomiędzy jego i przyciągnąć mnie do siebie na tyle by nie poodrywać ode mnie tych wszystkich kabelków, które monitorowały pracę mojego serca. Kiedy w końcu musiał złapać oddech i się ode mnie odkleił dałam mu w twarz. Odrzut był tak silny, że jego głowa przekręciła się o dziewięćdziesiąt stopni.
  -Podobało ci się.- usłyszałam tylko w odpowiedzi. Nie wierzyłam, że był aż tak arogancki.
  -Złaź. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i cię zobaczy. W ogóle nie powinno cię tu być.- wyszeptałam. Dopiero teraz zauważyłam wybrzuszenie w spodniach chłopaka. Zakryłam usta dłonią nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
  -Jeden pocałunek i mój Leon już stanął na nogi.- szatyn zszedł ze mnie, odwrócił się tyłem, pomajstrował coś przy swoim koledze po czym zabrał z stolika okulary przeciwsłoneczne i już miał wychodzić.
  -A przeprosiny?- zawołałam nieco głośniej niż to było konieczne, bo Ethan stał dopiero przy drzwiach.
  -Przepraszam, że było tak słabo. Wiem, że pocałunki nie są moją mocną stroną, ale następnym razem będzie lepiej. Sama się przekonasz.- odparł wychodząc z pokoju.


***


   -Jestem zmęczona. Możemy wyjechać dalej jutro? Chciałabym jeszcze się przespać w wygodnym łóżku jedną noc.- spytałam Shay, która była nastawiona na wyjazd z tego miejsca jak najszybciej.
  -Jeśli czujesz taką potrzebę to jasne, ale jutro z samego rana wyjeżdżamy. Mam nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę na oczy tego Ethana. Co to w ogóle za typ?- nie odpowiedziałam. Co miałam jej powiedzieć? Że się z nim całowałam i było wręcz nieziemsko? Przecież to głupie. Ethan to był tylko kolega, ale to, że mnie uratował w pewnym sensie sprawiło, że czułam się dłużna w stosunku do niego.
  -Pomógł mi. Gdyby nie on… Nie ważne zresztą. Wezmę klucz.- powiedziałam podchodząc do recepcji i podając swoje dane. Już po chwili miałam w dłonie klucz od pokoju dla mnie i Shay.
   -Nie jesteś mu nic winna. Pamiętaj o tym, bo on może to wykorzystać.- przytaknęłam, choć tak naprawdę nie czułam od niego chęci wykorzystania. Jasne, był trochę zboczony i nie wyżyty seksualnie, poza tym miał swojego kolegę, któremu nadał nawet imię oraz posiadał przerośnięte ego, ale nie chciał źle. W pewnym sensie nie chciałam go zostawiać i jechać dalej.
   -Wiem. Będę w pokoju.- powiedziałam wchodząc po schodach i żegnając się z przyjaciółką. Miała podobno jeszcze coś do załatwienia, a ja nie chciałam jej przeszkadzać. Na górnym piętrze było wszędzie pełno płatków róż. Zarówno białych jak i czerwonych. Uśmiechnęłam się pod nosem dochodząc za tymi śladami do drzwi numer trzydzieści dwa, który były moim pokojem. Kiedy tylko weszłam do środka zobaczyłam przyciemnione światło i dwie świecie stojące na prowizorycznie zrobionym stole. Uniosłam jedną brew przyglądając się chłopakowi, który właśnie wyszedł z łazienki ubrany w czarny smoking. Na nosie jak zwykle miał okulary, choć zapewne przez to nawet mnie nie widział w tej ciemności.
   -Witaj śliczna. Głodna?- spytał podchodząc do mnie bliżej i zamykając za mną drzwi. W ten oto sposób stałam teraz oparta o nie , a on blokował mi drogę obiema rękoma.
  - Raczej śpiąca.- westchnęłam patrząc na klucz w mojej ręce. Zrezygnowałam jednak z pytania jak tu się dostał. Po wizycie w szpitalu wiedziałam, że on może się włamać wszędzie.
   Pocałował mnie. Znowu. Tym razem zdecydowanie bardziej delikatnie. Pozwolił mi zareagować i odwzajemnić pocałunek i choć wiedziałam, że jutro mnie tu nie będzie chciałam mieć go dzisiaj na wyłączność.
  -Chodź.- wyszeptał mi do ucha ciągnąc mnie w kierunku łazienki gdzie czekały mnie kolejne niespodzianki. Tu tak samo jak w  sypialni było pełno świec i płatków róż. Wanna wypełniona po brzegi wodą i pianą sprawiała, że miałam ochotę się w niej zanurzyć.
   -Ethan ja jutro wyjeżdżam…- powiedziałam w momencie kiedy chłopak zaczął mnie rozbierać.
   -Wiem i pojadę za wami na koniec świata. Pojadę za tobą.- jego słowa sprawiły, że uśmiech na mojej twarzy stał się jeszcze bardziej wyraźny. Szatyn złożył na moich ustach kolejny pocałunek. Kiedy byłam już bez spodni, a on chciałam ciągnąc ze mnie bluzkę gwałtownie go zatrzymałam. Dotknęłam dłonią brzucha gdzie wciąż czułam wybrzuszenie po cięciu, a moje oczy się zaszkliły. Czułam, że zaraz się rozpłaczę i to będzie koniec.
  Ethan spojrzał mi głęboko w oczy po czym przykucnął i uniósł bluzkę tak by wiedzieć ranę.
  -Wiesz, że sprawia, że jesteś piękniejsza i wyjątkowa? Bez tej  blizny była byś nieznośnie idealna.- wychrypiał całując mnie po całym brzuchu. 
   Kiedy w końcu byliśmy oboje w samej bieliźnie weszliśmy do wanny. Woda wylewała się na wszystkie strony.
  -Dziękuję.- powiedziałam opierając się o jego tors i jeżdżąc palcem po wewnętrznej części jego dłoni.
  -To ja powinienem dziękować za to, że pozwoliłaś mi poczuć swoją bliskość.- obróciłam się przodem do niego siadając przy tym na jego nogach i patrząc chłopakowi głęboko w oczy. Teraz nie umiałam powstrzymać łez. Płakałam jak małe dziecko.- Nie płacz. Nie masz powodu.- wtuliłam się w Ethana z całych sił i zacisnęłam swoje dłonie na jego włosach.
   -Pierwszy raz czuję się potrzebna.


___
Od Akwamaryn: Rozdział napisałam dość szybko. Wena mnie dopadła:) Tak na prawdę sama nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale mam nadzieję, że wam się podoba...

5 komentarzy:

  1. Jak już mówiłam :) Rozdział mi się podoba :)
    Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział idzie Ci coraz lepiej :*
    Mój jest już w przygotowaniu :)
    Pojawi się za tydzień <3

    Jemi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. o.o Kurczę, dzieje się! :) Podoba mi się bardzo, ciekawa jestem czy Ethan rzeczywiscie z nimi (za nimi) pojedzie, czy tylko tak mówił. Czekam na kolejny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :) Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faaaaaaaaaaaaaajnooooooooooo :D i słodko ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Uhuhuhuhu. :) dzieje się. oj się dzieje. :) Wspaniały rozdział!

    OdpowiedzUsuń