Shay
Vanessa szaleńczo popchnęła
drzwiczki samochodu i wyleciała jak burza z jego wnętrza. Cicho się
zaśmiałam widząc zdesperowaną brunetkę, która walczy z tym, aby
się nie posikać w miejscu publicznym. Zgasiłam auto. Nie spiesząc
się zaczęłam poprawiać swój dość ostry makijaż. Nagle
usłyszałam głośny warkot. Kilka sekund później koło mojego
auta stanął czarny motocykl. Jego kierowca sprawnie z niego zszedł.
Wyszłam z samochodu. Motocyklista szybko zdjął z głowy kask. Ku
mojemu zaskoczeniu okazał się nim miły facet z baru.
-Shay.- mruknął ciepłym męskim
głosem. Podeszłam do niego i złożyłam na jego policzku całusa.-
Wyglądasz…- dokładnie mnie zmierzył od dołu do góry.-…dobrze.-
dokończył. Położył kask na swoją maszynę.
-Dziękuję.- odparłam.
Wyciągnął w moją stronę dłoń.
Wplotłam swoje palce w jego. Miał tak dużą rękę, która była
tak przyjemnie ciepła, ale zarazem szorstka. Na mojej twarzy pojawił
się uśmiech.
Jezu…zachowuje się jak nastolatka.
-Gdy jechałam na imprezę zdałam
sobie sprawę, że nawet mi się nie przedstawiłeś.- Powiedziałam,
aby zagłuszyć własne myśli.
-Sean.- powiedział pewnie.
Stanęliśmy przy wejściu do klubu. Kolejka nie była zbyt duża.
Impreza trwała już w najlepsze, więc szybko dostaliśmy się do
środka. Sean kupił dwa bilety. Bramkarz złożył na naszych
nadgarstkach pieczątki i weszliśmy do środka. Muzyka była bardzo
głośna. Nie słyszałam własnych myśli. I właśnie za to
uwielbiałam kluby.
Miałam ochotę porządnie się
nawalić. Złapałam Seana za dłoń i pociągnęłam w kierunku
baru. Chłopak jednak pociągnął mnie w swoją stronę i nachylił
się nade mną.
-Shay, muszę załatwić najpierw
jedną małą sprawę. Zaraz do ciebie wracam. Nie uciekaj mi.
Kiwnęłam głową na znak zgody. Chociaż doskonale wiedziałam, że kłamię. Kilku mężczyzn przy śliniło się na mój widok. Chłopak zaczął się oddalać, nagle zrobiło się ogromne
zamieszanie. Ktoś mocno uderzył mnie w plecy. Na chwilę straciłam
oddech, a przed oczami zobaczyłam czarne plamy. Jednak już po
chwili ktoś mocno mnie trzymał za ramiona. Spojrzałam ponad
siebie. Sean patrzył na mnie z troską w oczach. Ochroniarz, który
przed chwilą bezlitośnie na mnie wpadł był już przy wejściu do
łazienek. Wokoło pojawiło się mnóstwo ludzi. Ochroniarze
wynieśli za kark z łazienki chłopaka całego we krwi. Po chwili do
klubu wbiegli sanitariusze. Nie miałam pojęcia co się dzieje. W
tym momencie zobaczyłam wychodzącego z toalet Ethana z zakrwawioną
Nessą na rękach.
Natychmiast zaczęłam się przeciskać
w ich kierunku. Sean podążał za mną. Popychał ludzi którzy
stali nam na drodze.
-Proszę się odsunąć!- krzyczał
ochroniarz.
-To nasza siostra kretynie! Mamy
prawo jechać z nią do szpitala!- ryknęłam mu wprost do ucha
wskazując na siebie i Seana wściekłym ruchem. Ten jednak tylko nas
popchnął. Sean wyrazie zdenerwowany całą tą sytuacją bez
najmniejszego niezdecydowania przywalił mu w twarz z pięści.
Złapał mnie mocno za rękę i pociągnął w stronę wychodzącego
z klubu Ethana.
Kiedy udało nam się już przedrzeć
przez ochronę karetka odjeżdżała, a Ethan biegł na parking.
-Leon!- krzyknęłam za nim ile
miałam sił w płucach. Jednak był już za daleko. Nic nie słyszał.
-Szybko. Jeżeli pojedziemy moim
motocyklem to go dogonimy.- powiedział stanowczo brunet. Zrzuciłam
z nóg szpilki wyrzucając je gdzieś za siebie i łapiąc się za
ręce zaczęliśmy szaleńczo biec. Kiedy dotarliśmy do
odpowiedniego miejsca Ethan wyjeżdżał z piskiem opon z parkingu.
Sean rzucił mi kask. W trakcie gdy go ubierałam pomógł mi wsiąść.
Sam już po chwili odpalał swoją maszynę.
-Trzymaj się z całej siły!-
ryknął starając się przekrzyczeć warkot silnika. Zrobiłam tak
jak mówił. Już po chwili znaleźliśmy się na ulicy. Brunet bez
problemu wyprzedzał wszystkie auta. Jego miejsce było między
liniami. Prawie natychmiast dogoniliśmy Ethana.
Czułam strach i bezsilność, a
jednocześnie podekscytowanie. Moje serce biło niesamowicie szybko.
Miałam wrażenie, że zaraz wypadnie mi z klatki piersiowej.
Chłopacy agresywnie zjechali z głównej drogi na szpitalny parking.
Równocześnie zgasili silniki. Zgrabnie zeszłam z motocykla i
zdjęłam kask. Ethan był zaszokowany moim widokiem.
Natychmiast do niego podeszłam i mu
przywaliłam z pięści w twarz.
-Co ty jej zrobiłeś niewyżyty
Żydzie?!- krzyknęłam zamachując się po raz kolejny. Chłopak
uchylił się przed kolejnym ciosem.
-Gdyby nie ja, Vanessa by została
zgwałcona a potem zamordowana głupia krowo!- odkrzyknął.- Opanuj
się!
Sean stanął między nami.
-Kim ty do cholery jesteś?!-
zapytał dumny posiadacz Leona patrząc na wysokiego bruneta.
-Przyjacielem Shay i nie życzę
sobie żebyś ją nazywał krową! Nawet jeżeli zachowuje się
kompletnie nielogicznie!
-To niech przestanie się zachowywać
jak by miała jakieś zaburzenia psychiczne!- warknął dotykając
rozciętego policzka.- Matko, jesteś mała ale silna jak byk.-
jęknął spoglądając na krew na ręce.
Wzięłam głęboki oddech.
-Dobra uspokójmy się. Krzyki do
niczego nie prowadzą. Trzeba się dowiedzieć co dzieje się z
Vanessą.- powiedziałam stając między facetami.
***
Weszliśmy szybkim krokiem do
przychodni pogotowia ratunkowego. Natychmiast skierowaliśmy swoje
kroki do recepcji.
-Moja siostra właśnie została
tutaj przywieziona karetką. Ma na imię Vanessa. Wie może pani co
się z nią w obecnej chwili dzieje?- pielęgniarka spojrzała na nas
jak na wariatów.
-Jest na sali zabiegowej.
Przepraszam ale czy wszystko dobrze?- zapytała.
Spojrzałam na każdego z nas. Ethan
był cały od krwi i miał rozcięty policzek, włosy Seana były w
kompletnym nieładzie, a jego koszulka podarta, ja natomiast byłam
boso, a moja pięść była cała czerwona.
Uderzyłam się otwartą ręką w
czoło.
___________
Od Jemi: Poczułam
niesamowity przypływ weny :D Rozdział nie jest zbyt długi ale na
pewno dużo się w nim dzieje. Mam nadzieję, że wam się podoba tak
bardzo jak mi :*
hahaha :D genialne ;D niewyżyty żyd ;D buhahaha :D nie mogę ;p sikaam ;p
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
Uwielbiam! <3 Chcę więcej! Nie mogę się już doczekać kolejnego. :*
OdpowiedzUsuńKurde jaka akcja. <3 Świetnie tu! :) / Ada.
OdpowiedzUsuńKocham :) Czekam na dalszy rozdział :)
OdpowiedzUsuń